Dla Rosjan, którzy nadal są karmieni etosem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i wujaszka Stalina, Katyń jest czymś niewyobrażalnym. Czyż nie jest paradoksem, że naród, który już w okresie przedwojennej Rosji sowieckiej tak wycierpiał ze strony aparatu terroru i związanych z tym następstw głodu oraz upadku gospodarczego nadal "gloryfikuje" swoich katów i ulega zbiorowej amnezji - czyżby to był syndrom sztokholmski (solidaryzacja ofiary z katem). Pamiętajmy, że Rosjanie sami byli narażenie na represje i wielu z nich było ofiarami katów z NKWD.